Tak naprawdę trudno powiedzieć, o czym jest ten film. Każdy może interpretować go na własny sposób. Surrealistyczne ukazanie perypetii bohaterów daje możliwość czytania między wierszami i
Tak naprawdę trudno powiedzieć, o czym jest ten film. Każdy może interpretować go na własny sposób. Surrealistyczne ukazanie perypetii bohaterów daje możliwość czytania między wierszami i doszukiwania się nieskończonej liczby symboli. Moim zdaniem pięknie pokazana jest droga głównego bohatera (Johnny Depp) od okresu dziecięcej stagnacji i życia w marzeniach do dorosłości. Symbolem przemiany jest halibut - ryba, która z wiekiem "traci" jedną stronę - oboje oczu "wędrują" na drugą stronę głowy. Krótka podróż do Arizony i pobyt w swoistym "domu wariatów" powodują, że wreszcie poznaje różne problemy związane z dorosłością, konflikty i skomplikowane osobowości innych ludzi. Każdy z bohaterów ma swój własny świat ─ zamknięci w marzeniach interpretują życie według osobistych kryteriów. Jest to opowieść o odkrywaniu nierozwikłanych struktur życia, co okazuje się działaniem niepotrzebnym, bo świat jest niedokończonym pasmem zdarzeń, które prowadzą do konkluzji, że nie należy na siłę wszystkiego wyjaśniać ─ życie po prostu toczy się samo, niezależnie od nas. To opowieść o wszystkim, historia każdego ujęta w onirycznym, surrealistycznym przedstawieniu. Nie można uciec przed dorastaniem, trzeba w końcu stanąć naprzeciw trudów odpowiedzialności i prawdziwego życia. Axel, spotykając na drodze różne osoby, przekonuje się, jak należy zachować się wobec dorosłości. Paul (Vincent Gallo) ucieka w marzenia o sławie aktorskiej i jest tym tak pochłonięty, że nie ma dla niego ważniejszej sprawy. Elaine (Faye Dunaway) pomimo wieku zachowuje się wciąż jak dziecko i nie zważa na upomnienia swojej przybranej córki. Grace (Lili Taylor) natomiast uważa, że nie chce stać się z biegiem czasu taka jak jej macocha, więc uznaje, że musi uprzedzić fakty i ze sobą skończyć. Wszystko przedstawione jest w absurdalny, czasem komiczny, ale urzekający sposób przypominający sen. Nie jest łatwo to zrozumieć i wydaje mi się, że każdy może wyczytać wartość najważniejszą dla samego siebie, bo dzieło Emira Kusturicy jest właściwie o wszystkim po trochu ─ i o życiu, i o śmierci. Film bez wątpienia urzeka pięknymi, niemal malarskimi scenami oraz niesamowitą muzyką Gorana Bregovica. Wszyscy aktorzy są doskonale dopasowani do swoich ról i grają na wysokim poziomie. Kilka scen to prawdziwy majstersztyk ─ choćby pełna surrealistycznego, lecz sarkastycznego i gorzkiego komizmu kłótnia przy stole. To wszystko powoduje, że widz wczuwa się w świat kreowany przez reżysera i przeżywa go głęboko do ostatnich minut. Dla mnie to arcydzieło i myślę, że wiele osób się z tym zgodzi. Polecam.